Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W rejonie Kotowic i Jaworznika, w czasie I wojny światowej przez miesiąc toczyły się krwawe walki

Krzysztof Suliga
Ułani, Dragoni i Huzarzy – austro-węgierska kawaleria z początków Wielkiej Wojny. Mundur w kolorach maskujących nie był chętnie przyjmowany w tych formacjach, za co w polu płacono często najwyższą cenę.
Ułani, Dragoni i Huzarzy – austro-węgierska kawaleria z początków Wielkiej Wojny. Mundur w kolorach maskujących nie był chętnie przyjmowany w tych formacjach, za co w polu płacono często najwyższą cenę. arc. PiK Ormanów
Mało kto wie o bitwach na Jurze podczas I wojny światowej. Jednym ze świadectw tych czasów jest cmentarz w Kotowicach

Tereny położone pomiędzy Jaworznikiem, Kotowicami, Łutowcem i Włodowicami były areną krwawych walk pomiędzy wojskami rosyjskimi i połączonymi siłami niemieckimi i austro-węgierskimi. Większość mieszkańców powiatu myszkowskiego, a nawet gminy Żarki ma o tym okresie jedynie bardzo mgliste wyobrażenie lub żadne.

Zapomniany epizod
- Dla ludzi cezurą jest II wojna światowa. I wojna to dla większości coś z pogranicza wojen napoleońskich i science-fiction. Zupełnie nie potrafią tego znaleźć w historii. Kompletnie nie wiedzą, że coś się tutaj takiego działo – mówi Piotr Orman z Jaworznika, współautor książki „Wielka Wojna na Jurze”. - Nawet na większych stronach internetowych mających ambicje pisać o historii na Jurze można dowiedzieć się, że obyła się tylko jedna wielka bitwa, pod Krzywopłotami. A fakty są takie, że same wojska państw centralnych straciły na Jurze około 80 tysięcy ludzi, a straty naszych Legionów pod Krzywopłotami wyniosły tylko około 50 zabitych. Po II wojnie światowej tematu I wojny raczej się nie dotykało, bo była to wojna imperialna. W świadomości lokalnej I wojna zapisała się głównie jako okres trudny, z uwagi na paskudne warunki materialne. Była natomiast pozbawiona okrucieństwa, jakiego ludzie doświadczyli tutaj w czasie II wojny światowej, kiedy to człowieczeństwo sprowadzone zostało do minimum. Trauma, jaka dotknęła ludzi podczas okupacji hitlerowskiej jakby wymazała z ich pamięci to, co dotknęło ich podczas I wojny światowej, co wpłynęło na wymazanie tego epizodu z historii.

Niczym Turcy
W lokalnej świadomości utarło się, że w okolicach Jaworznika i Kotowic walczyli Turcy. A stało się tak za sprawą I Pułku Bośniacko-Hercegowińskiego walczącego w składzie II Korpusu Austro-Węgierskiego. U nich oficjalnym nakryciem głowy w polu był fez, czyli czapka kojarzona z Turkami, w 1914 r. w kolorze czerwonym. Austro-węgierska kawaleria walczyła z kolei w początkowym okresie I wojnie światowej w czerwonych portkach i niebieskich kożuszkach, a normą były już wtedy ubiory maskujące. Niektóre jednostki nie chciały jednak zrezygnować z barwnych mundurów posiadających bogatą tradycję. Austro-węgierska kawaleria zapłaciła za to wysoką cenę, bo podczas działań wojennych na Jurze spadł śnieg i byli bardzo widoczni.

Krwawe żniwo
Kiedy pojawiło się wojsko austro-węgierskie, mieszkańcy Jaworznika dostali czas na ewakuację. Mogli jednak zostać na swą odpowiedzialność. Musieli oddać wojsku płoty, drzwi od stodół, bo potrzebne były do okopywania się. Podczas okupacji Austriacy zabierali dzwony i zwieńczenia kościelnych wież, które zawierały miedź i spiż - materiały strategiczne podczas wojen.
– Walka była spotkaniowa, mocno dynamiczna, jednostki się przenikały. Linia frontu ustalała się w wyniku walk dwóch ofensywnie nastawionych formacji. Bitwy były więc bardzo krwawe – opowiada Orman. W Jaworzniku rozpoczęły się 17 listopada 1914 r., od ataku austriackiego II Korpusu, z okolic Włodowic, w kierunku Kotowic, Jaworznika i Łutowca. Został on powstrzymany przez Rosjan. Straty atakujących były dotkliwe.

Jura prawie bez drzew
- Teren był górzysty. Charakterystyka pola walki była inna niż dzisiaj, było znacznie mniej lasów. Jura przypominała wtedy nieco dolomity - wyjaśnia P. Orman. - Kiedy ogląda się zdjęcia z tamtego okresu, widać wielkie odkryte połacie i skałki na horyzoncie. Toczyć walkę w takim terenie było trudno, zwłaszcza, że środki walki były bardzo skuteczne. Szrapnele, karabiny maszynowe zbierały straszliwe żniwo.

Niespodziewany odwrót
Do początku grudnia walki miały charakter manewrowy. Ataki i odskoki powodowały utraty całych batalionów. Pod koniec listopada jedna i druga strona raportowała, że nie jest w stanie prowadzić ani działań ofensywnych, ani defensywnych. Okopano się na pozycjach i walki były pasywne. Do połowy grudnia ostrzeliwano się ogniem artyleryjskim, ale nie próbowano przełamać frontu. Obie strony zaczęły się szykować do przezimowania. 15 grudnia Rosjanie niespodziewanie i niepostrzeżenie wycofali się na linię Nidy i Szreniawy. Pozostawili jednostki kozackie, które miały przemieszczać się wzdłuż okopów, markując obecność wojsk. Obserwator lotniczy dostrzegł jednak odwrót Rosjan i powiadomił wojska. Żołnierze państw centralnych dogonili nieprzyjaciela w rejonie Nidy, ale przeprawa przez rzekę zakończyła się niepowodzeniem. Jura bardzo ucierpiała podczas działań wojennych. Pola zostały zrujnowane, wsie mocno odczuły wojnę. Żołnierze objadali miejscowych, zabierali wszystko, co nadawało się do palenia ognisk. Podczas I wojny ucierpiały Żarki, Kotowice, Jaworznik, Włodowice i inne miejscowości.

Groby, świadkowie wojny
Po wojnie problemem były groby, rozrzucone po całej okolicy – w polach, przy domach, studniach. Generalnie drużyny grzebalnicze zakopywały martwych żołnierzy na bieżąco, ale na jaworznickich polach leżeli oni aż do grudnia. Podczas I wojny zwłoki zabitych traktowano z szacunkiem. Zarówno swoich żołnierzy, jak i wrogiej armii. Podczas wojen napoleońskich nie przywiązywano jeszcze natomiast do tego żadnej wagi, grzebiąc zwykłych żołnierzy razem z końmi, odartych z mundurów.
Na Jurze jest kilkanaście wojennych cmentarzy. Do 1936 r. było znacznie więcej. Cmentarze tworzyły władze austriackie w latach 1916-1917. Po wojnie wszystkie potęgi, które ze sobą walczyły, upadły. Cmentarze stały się nagle niczyje. Ta kwestia została uregulowana później w Traktacie Wersalskim. Nakazano w nich nowym państwom opiekę nad cmentarzami. W latach 30. postanowiono przeprowadzić akcję komasacyjną, polegającą na ekshumacjach i likwidacji cmentarzy – w Jaworzniku, Przewodziszowicach, Łutowcu. Żołnierzy przeniesiono do Kotowic. Dużej kwatery na cmentarzu parafialnym w Żarkach nie ruszono, ale z biegiem czasu ilość grobów została zredukowana do zaledwie dwóch.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na myszkow.naszemiasto.pl Nasze Miasto