- Przeprowadzanie kalkulacji ekonomicznej na tak długi czas nie jest możliwe, więc raport Coffey Mining koncentruje się jedynie na centralnej części złoża zawierającej około 100 mln ton i programie wydobycia na pierwsze dwadzieścia lat - wyjaśnia Andrew Zemek, dyrektor europejskiego projektu Strzelecki Miting Ltd, spółki, która jest zainteresowana eksploatacją myszkowskich złóż.
- Kopalnia może być wielką szansą na pozbycie się przez gminę niedostatków finansowych i na zlikwidowanie bezrobocia. Z drugiej strony trzeba mieć też świadomość pewnych uciążliwości związanych z sąsiedztwem kopalni - mówi burmistrz Myszkowa Janusz Romaniuk.
Najbardziej zaniepokojeni budową kopalni są mieszkańcy domów stojących w sąsiedztwie pól będuskich. Niektórzy sprzeciwiają się inwestycji, inni, choć mają obawy, wiedzą, że jest to dla całej okolicy wielka szansa.
- Niektórzy ludzie się boją, ale kopalnia przecież nie powstanie w samym Myszkowie. Większej szansy dla naszego regionu nie będzie. Cały przemysł padł tu w latach 90. Można zrobić referendum, ale to niczego nie zmieni. Jeżeli kopalnia nie powstanie, to Myszków upadnie - twierdzi Józef Sypniewski, mieszkający w pobliżu terenów, pod którymi są cenne złoża.
Koszt inwestycji szacowany jest na 427 milionów dolarów, z czego 224 mln USD to budowa kopalni, a reszta - postawienie zakładu wzbogacania rudy.
Wydobycie rudy planowane jest na poziomie od 5 do 7 milionów ton rocznie (dla porównania KGHM Lubin wydobywa rocznie 30 mln ton). Okres eksploatacji przyjęty do rachunku ekonomicznego wyniesie więc 17-20 lat.
- Nie znaczy to, że kopalnia zostanie po tym okresie zamknięta. Jakiś horyzont trzeba jednak przyjąć, bo nie sposób przeprowadzać tak długofalowej kalkulacji ekonomicznej - twierdzi Zemek.
Budowa kopalni może ruszyć za 4 lub 5 lat. Przekazanie jej do eksploatacji nastąpiłoby po około 2 latach. W pobliżu kopalni powstanie zakład przetwórczy. Jego lokalizacja nie została jednak na razie ustalona. Kopalnia produkować będzie trzy oddzielne koncentraty: molibdenu, miedzi i wolframu.
Zmielona skała, po odzyskaniu metalu, składowana będzie w zbiornikach odpadów poflotacyjnych. Studium przewiduje jednak, że 73 proc. tych odpadów trafi z powrotem do pustych wyrobisk kopalni.
- Takie rozwiązanie jest bardzo przyjazne dla środowiska, gdyż zmniejsza zapotrzebowanie na stawy osadowe na powierzchni - wyjaśnia Zemek.
Studium przewiduje, że kopalnia sięgnie na głębokość od 200 do 800 metrów. Zdaniem autorów raportu całkowita powierzchnia zbiorników osadowych w ciągu 20 lat istnienia kopalni obejmie 56 hektarów.
W praktyce może to oznaczać powstanie kilku mniejszych zbiorników. Starsze akweny będą zamykane i rekultywowane, a nowe - otwierane. Dla porównania, powierzchnia zbiornika odpadów poflotacyjnych Żelazny Most w KGHM Lubin ma ponad 1400 ha.
Studium zawiera szereg zaleceń i rekomendacji, co do przeprowadzenia dalszych, szczegółowych badań w różnych dziedzinach, w tym środowiskowych, hydrologicznych, metalurgicznych itp.
Niezbędne są również dalsze wiercenia w celu bardziej precyzyjnego zdefiniowania kształtu złoża.
Strefa Biznesu - Boże Ciało 2023. Gdzie i za ile wyjadą Polacy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?