Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W procesie oskarżonej o głodzenie psów strony wyglosiły mowy końcowe

Janusz Strzelczyk
Janusz Strzelczyk
Sędzia Marek Zachariasz
Sędzia Marek Zachariasz janusz strzelczyk
Dzisiaj, 14 marca, w Sądzie Rejonowym w Myszkowie w procesie kobiety oskarżonej o zagłodzenie psów, które hodowała, strony wygłosiły mowy końcowe.

Prokuratura wniosła o ukaranie oskarżonej karą 1 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata i obowiązek informowania sądu, raz na kwartał, na piśmie, przez okres zwieszenia o warunkach przestrzegania zasad warunkowego zawieszenia kary. Ponadto prokurator Aleksander Zając wnioskował o 10-letni zakaz dla kobiety hodowania psów, wpłacenie 10 tys. zł na fundacje zajmujące się ochroną zwierząt.

Oskarżyciel posiłkowy Paweł Matyja wnioskował o ostrzejszy wyrok : 1 rok bezwzględnej kary więzienia, 10 lat zakazu wszelkiej działalności związanej ze zwierzętami, nie tylko hodowli psów, wpłacenia 10 tys. zł na rzecz fundacji "Do serca przytul psa". Oskarżyciel posiłkowy zaznaczył, że oskarżona nie musiała doprowadzić do sytuacji, w której psy głodowały. Mogła np. sprzedać psy, oddać je do schroniska.

Obrona, obrońca z urzędu, mecenas Longina Słomczyńska, podkreślała, że oskarżona znalazła się w sytuacji wyjątkowej, w złym stanie emocjonalnym. Nigdy nie było jej zamiarem doprowadzenie do takiego stanu psów. Oskarżona wyraziła skruchę. Obrona wniosła o wymiar kary odpowiedni do szkodliwości czynu.

Oskarżona powiedziała, że jest jej przykro, przeprasza za wszystko. Była w tragicznej sytuacji życiowej. Poprosiła o łagodny wymiar kary.

W sierpniu 2020 roku działacze Fundacji „Do serca przytul psa” i pracownicy schroniska dla bezdomnych zwierząt w Zawierciu, dzięki sygnałowi sąsiadów hodowli uratowali cztery prawie zagłodzone na śmierć psy - trzy dogi kanaryjskie i suczkę rasy bulterier. Pieski były w wieku do 4 do 8 lat.

Na jednej z rozpraw zeznawały dwie działaczki fundacji, które interweniowały zabierając głodujące psy. Na pytania sędziego Marka Zachariasza w jakim stanie były zwierzęta i jak długo jeszcze byłyby w stanie jeszcze żyć stwierdziły, że mogłyby już nie przeżyć następnej doby. Jedna ze świadków powiedziała, że miała w życiu wiele interwencji w sprawie źle traktowanych zwierząt, ale ta była najbardziej dramatyczna.
Wg świadków powód zaniedbań w hodowli mógł wynikać z problemów rodzinnych oskarżonej, problemów alkoholowych. Do hodowli bowiem przez kilka lat, kiedy była prowadzona nie było zastrzeżeń. Przez około pięć miesięcy trwało doprowadzenie zagłodzonych psów do dobrego stanu zdrowie.
Wg świadków cena jednego szczeniaka tej rasy jakie były tam hodowane to 5-7 tys. zł.
Dziś cztery uratowane psiaki są już bezpieczne, wszystkie mają domy, opiekunów.
Kiedy interweniowała fundacja, dog kanaryjski ważył 28 kg (te psy ważą 75 kg). Psy były zagłodzone: Katie - bulterierka zamknięta w klatce kenelowej bez jedzenia i picia wazyła 6 kg, Monte - samiec doga kanaryjskiego (28 kg), Briana - suczka doga kanaryjskiego (32 kg) oraz Shery suczka koga Kanaryjskiego (31 kg).

Na innej rozprawie świadek ze sklepu mówiła m.in., że oskarżona regularnie kupowała żywność dla psów, które hodowała. Tygodniowo kupowała ok. 60 kilogramów porcji rosołowej i jeśli brakowało 3-4 paczki suchej karmy, po 3 kg w paczce. Tygodniowo wydawała na zakup żywności dla swoich psów, w tym sklepie, ok. 90 zł. Tak było mniej więcej około roku. Zdaniem świadek oskarżona bardzo dbała o psy. Nigdy nie widziała oskarżonej w stanie nietrzeźwym.

Druga świadek, pracująca w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej, prowadziła niebieską kartę dla partnera oskarżonej, gdy mieszkała już w centrum w Myszkowa, po wyprowadzeniu się z Będusza. Jak mówiła stwierdzono, że była w sytuacji przemocowej już wcześniej, ze strony męża. Oskarżona znalazła się, jak stwierdzono, gdy MOPS sią nią zajął, gdy już mieszkała w centrum, po opuszczeniu domu w Będuszu, w skrajnym stanie psychicznym i niedostatku materialnym. Wprawdzie były sygnały o nadużywaniu wcześniej alkoholu przez oskarżoną, ale świadek nigdy nie widziała jej w stanie nietrzeźwym. Jak stwierdziła świadek oskarżona kiedy tylko mówiła o psach, które hodowała, a także kotach, które tam mieszkały, płakała. Bardzo się ucieszyła, gdy psy zostały adoptowane. Zdaniem świadek oskarżona w sytuacji, w jakiej się znalazła, w wyniku przemocy w rodzinie, nie potrafiła sobie poradzi sama z sobą, toteż nie potrafiła sobie poradzić z pasami. Teraz pracuje, opiekuje się dziećmi, mieszkają w wynajmowanym mieszkaniu w blokach. Kobieta nadal mówi o psach.

Sędzia Marek Zachariasz odroczył ogłoszenie wyroku do 28 marca.

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na myszkow.naszemiasto.pl Nasze Miasto