Adam Sroka, powiatowy lekarz weterynarii w Myszkowie, który wydał zakaz twierdzi, że daje gminie zalecenia zgodne z obowiązującymi przepisami. Tymczasem urzędnicy twierdzą, że nie mają pieniędzy na ich wykonanie, a rolnicy handlują koło cmentarza.
Sroka zakazał handlu zwierzętami na jarmarku w Żarkach dlatego m.in., że targowisko nie ma utwardzonego gruntu, trzeba uszczelnić ogrodzenie i zapewnić odpowiednie pomieszczenia.
Wszystko to w trosce o ludzi, których na targowisko przychodzi kilka tysięcy, nie po krowy, kury, świnie ale po setki innych towarów, bo żarecki jarmark, to dziś tak naprawdę duży supermarket pod chmurką.
Gmina odwołała się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach.
- Przed laty, kiedy handel zwierzętami na targowisku był znacznie większy niż teraz lekarz weterynarii nie zauważał zagrożenia epidemiologicznego dla zdrowia i bezpieczeństwa osób - twierdzi Katarzyna Kulińska-Pluta z Urzędu Miasta i Gminy Żarki.
Gmina nie ma w tym roku w budżecie pieniędzy na wykonanie zaleceń inspektoratu weterynarii (potrzeba co najmniej 100 tysięcy złotych).
Rolnicy z gmin Żarki, Niegowa, Myszków, Włodowice, Lelów, Janów, Szczekociny handlują na placu przy cmentarzu, naprzeciw targowiska.
- Na jarmarku w Żarkach handlowało się zawsze zwierzętami - mówi Grzegorz Nędza- rolnik ze Ślęzan, w gminie Lelów. - To więcej niż tradycja.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?