Żołnierze dysponują specjalistycznym sprzętem przeznaczonym do używania w wyjątkowo trudnym terenie. Dzięki niemu możliwe jest dotarcie w niedostępne dla samochodów Enionu pagórkowate jurajskie pola. Żołnierze przywieźli ze sobą koparki i spycharki. Sprzęt z napędem na cztery koła umożliwia stawianie słupów. W grząskim terenie mogą być wykorzystane też pojazdy gąsienicowe.
- Enionowi został przydzielony sprzęt i ludzie. Od niego zależy sposób ich wykorzystania. Pewnie energetycy dali by sobie radę i bez nas tyle, że trwałoby to znacznie dłużej - mówi p.o. szefa sztabu wojewódzkiego w Katowicach płk. Krzysztof Radwan. - Wojsko to tylko element wspomagający. Jesteśmy do dyspozycji przez całą dobę.
W środę wieczorem sytuacja w najbardziej poszkodowanej w powiecie myszkowskim gminie Niegowa uległa poprawie. Do sieci podłączone zostały Bobolice, Łutowiec, Mirów, Sokolniki, Moczydło i Niegówka. Bez prądu pozostawało około 3 tys. osób. W nocy prąd miał popłynąć także w Niegowie.
W niektórych miejscowościach zastosowano nietypowe rozwiązania. W środę wreszcie światła zapaliły się w Czatachowie, ale tylko dzięki podłączeniu linii niskiego napięcia do agregatów.
- Trwa odbudowa linii średniego napięcia. Jutro powinny być gotowe. Wtedy odłączymy agregaty w Czatachowie - mówi w środę Jacek Piersiak, rzecznik prasowy Enionu w Częstochowie.
Półtora tygodnia temu bez prądu pozostawało aż 96 tys. odbiorców w województwie śląskim. W środę było ich 4700. Tego dnia najbardziej pokrzywdzone miejscowości powiatu myszkowskiego odwiedził wojewoda Zygmunt Łukaszczyk. Poinformowano wtedy, że wszystkie linie średniego napięcia powinny zostać wieczorem udrożnione, natomiast niskiego napięcia, w których brakowało prądu, uruchamiane będą sukcesywnie.
- Jeżeli aura nie spłata nam psikusa jest szansa, by z piątku na sobotę wszyscy mieli prąd w gniazdkach - mówi Zygmunt Łukaszczyk.
Służby energetyczne nie tylko remontują, ale od podstaw budują wiele linii. W usuwaniu skutków awarii jest zaangażowanych blisko 1500 pracowników Enionu i ludzi z firm zewnętrznych. W dotychczasowych działaniach pomagało im w sumie blisko 7 tys. strażaków.
Więcej prądu
W środę w powiecie przy usuwaniu szkód pracowało około 200 strażaków. Podobna ilość leśników prześwietlała lasy, głównie w okolicach linii energetycznych. Wojewoda stwierdził, że zbliżająca się faza mrozów nie pogorszy sytuacji.
- To nie tylko kwestia spadających na linie energetyczne drzew, ale osadzającej się na przewodach elektrycznych szadzi - twierdzi Zygmunt Łukaszczyk. - Mróz nie jest powodem tego, że pękają linie energetyczne. Przewody zrywają się pod ciężarem szadzi. Czasem mają średnicę nawet 15-20 cm.
Tyle, że silny mróz spowoduje, że łamać się będą powyginane drzewa, z których wiele wisi nad liniami. A żadne służby nie są w stanie ich usunąć w takim zakresie, by zagrożenie było niewielkie.
Wojewoda uważa, że nawet gdyby zaangażować znacznie więcej specjalistów, nie byłoby możliwości ich efektywnego wykorzystania, po musi być to systemowa praca i do tego bezpieczna.
- Nie może być tu partyzantki i pospolitego ruszenia, z tego względu, że jest to praca na wysokościach, na sieci i często pod napięciem. W związku z tym wszystkie służby są do dyspozycji energetyków - wyjaśnia Łukaszczyk.
Wiele osób pozbawionych prądu ma jednak do niego pretensje, że nie wprowadził stanu klęski żywiołowej.
- To by niczego nie zmieniło, bo prąd nie pojawiłby się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zostałyby natomiast ograniczone m.in. swobody obywatelskie, np. w kwestii poruszania się po terenie objętym stanem klęski - mówi wojewoda. - Przychyliliśmy się do sugestii samorządów związanych z wprowadzeniem zakazu wstępu do lasów państwowych i udrożnieniem pewnych procedur. To, że nie wydarzył się tutaj żaden wypadek świadczy, że służby działają z ogromną odpowiedzialnością i rozwagą.
Dotychczas zniszczonych zostało około 1000 słupów średniego napięcia. Odbudowano około 600. We wtorek postawiono 100 słupów, a w tym samym czasie zostało zniszczonych na innych odcinkach 60. W powiecie myszkowskim dynamika awarii jednak spadła. Prezes Enion Kraków Krzysztof Pubrat nie chciał się wypowiadać w kwestii ewentualnego zadośćuczynienia przez jego spółkę w stosunku do osób, które poniosły z braku prądu wymierne straty. Mówi, że rozmawiać o tym jest o wiele za wcześnie.
Twierdzi też, że problem nie leży w wieku słupów mimo, że niektóre z nich mają i ponad 40 lat. Zniszczenia dotknęły bowiem zarówno najstarszych jak i dziesięcioletnich.
- Od kilkudziesięciu lat nie było tak ekstremalnych warunków jak tej zimy. Wszystkie podstawowe parametry, na podstawie których projektuje się linie energetyczne zostały w naszym rejonie przekroczone i to jest przyczyną zniszczeń. Utrzymanie i eksploatacja linii była prowadzona zgodnie z wymaganiami - mówi Pubrat. - W sumie Enion stracił wskutek awarii kilkanaście milionów złotych. Naprawa szkód jest finansowana z bieżącej działalności operacyjnej firmy.
Straty na terenie oddziału częstochowskiego Enionu to około 8 mln zł. - Mam nadzieję, że dzięki pomocy sprzętu wojskowego szybko wrócimy do normalności - mówi wójt Niegowy Krzysztof Motyl.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?