Marek Myga walczy z białaczką

Kłopoty służby zdrowia, o których głośno było ostatnio w całym kraju, dotknęły także mieszkańców naszego powiatu. Ostatnie dni były dla przebywającego w Klinice Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej Akademii Medycznej we Wrocławiu Marka Mygi niezwykle stresujące. Myszkowianin przeszedł w swym życiu bardzo wiele. Od kilku lat choruje na białaczkę szpikową. W ubiegłym tygodniu na konto leczącej go kliniki wszedł komornik i groziło jej nawet zamknięcie. O sprawie szeroko informowały ogólnopolskie media. Na szczęście ministrowie zdrowia i finansów podjęli decyzję o wsparciu kliniki i sytuacja wydaje się na razie opanowana.

Marek bardzo długo czekał na dawcę szpiku. Wreszcie nadeszła dobra wiadomość. Dawcą okazał się być Niemiec. Do przeszczepu doszło w styczniu 2006 r. w klinice we Wrocławiu. Pojawiły się jednak dodatkowe komplikacje. Pobrane od dawcy komórki zaczęły walczyć z komórkami Marka. Terapia sterydami nie przyniosła efektu. Chorobę opanowano dopiero po zastosowaniu terapii z wykorzystaniem tak zwanego przeciwciała monoklonalnego.

- Później z niewiadomych przyczyn pojawił się guz nosogardzieli i rozpoznano wtórny nowotwór układu chłonnego wywołany reaktywacją wirusa - opowiadają bliscy chorego, którzy po latach walki z chorobą doskonale znają już skomplikowaną medyczną terminologię.

Znaczną poprawę stanu zdrowia udało się uzyskać dopiero dzięki zastosowaniu niesłychanie drogich leków. Koszt dwóch ampułek po 100 g to 2800 zł, a Marek potrzebował tygodniowo aż 700 g kosztujących w sumie prawie 10 tys. zł.

W ubiegłym roku Klinika Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej Akademii Medycznej we Wrocławiu zakupiła za 50 tys. euro urządzenie do fototerapii. W pobieranej przez nie krwi leukocyty mieszane są z lekiem i naświetlane promieniami ultrafioletowymi, wskutek czego pobrane od dawcy komórki przestają walczyć z komórkami pacjenta. Marek poddany został latem takiemu dwudniowemu zabiegowi trwającemu po trzy godziny. Identyczny zabieg został powtórzony w grudniu. I ta terapia jest bardzo kosztowna, ale warto się na nią zdecydować, bo w większości przypadków skuteczna. Jeden taki zabieg kosztuje 5 tys. zł. W przypadku chorego myszkowianina finansowały ją fundacje współpracujące z klinika.

- Marek strasznie przeżył informacje o możliwości zamknięcia szpitala. Dla niego to przecież jedyna szansa. jest zdany na opiekę innych. Na razie nie może się jeszcze poruszać o własnych siłach. Cały czas jest przy nim jego matka - mówi babcia Marka Lucyna Machura. - To wszystko bardzo dużo kosztuje. Chodziłam po zakładach i sklepach, by prosić o pomoc, ale nieraz się ze mnie ludzie śmiali, że zbieram na wódkę. Cały czas żyjemy z nadzieją, że nasz Marek w końcu wyzdrowieje.

Na szczęście od początku choroby Marka ludzie dobrej woli organizują zbiórkę pieniędzy i charytatywne turnieje. Ostatnio dzięki akcji Stowarzyszenia Bona Dea i Piotra Czyża udało się zebrać 7 tys. zł. To bardzo cenne inicjatywy i zarówno Marek jak i jego rodzina są im niezmiernie wdzięczni. Niestety, i one nie wystarczają na pokrycie kosztów leczenia.

Pieniądze na pomoc dla Marka można wpłacać na konto: Fundacja "Na ratunek dzieciom z choroba nowotworową", ul. Świdnicka 53, 50-030 Wrocław. PKO BP IV Oddział Wrocław 21 1020 5242 0000 2802 0127 9512 "Myga Marek".