- Mieszkamy w innej miejscowości, więc działkę odwiedzamy sporadycznie. Wielkie było moje zdziwienie, kiedy pod koniec października przyjechałem i zobaczyłem całkowicie zniszczoną moją działkę. Nawieziono tu śmieci, gruz i resztki z budowy. Ingerencja była tak wielka, że zniszczono granicę z moim sąsiadem, a także jedną z dróg lokalnych - mówi Eugeniusz Madej.
Poszkodowany dodaje, że działka, na którą nawożono nieczystości, jest działką budowlaną. Teraz nikt jej nie kupi, a uporządkowanie terenu na pewno nie będzie łatwe.
Pan Eugeniusz o pomoc zwrócił się do Powiatowego Zarządu Dróg w Myszkowie. Doszło nawet do spotkania z wykonawcą, ale nie doszło do porozumienia.
- Spotkanie nic nie przyniosło, w pewnym momencie właściciel firmy wyszedł i skończyły się rozmowy - mówi Eugeniusz Madej.
PZD w Myszkowie, mimo że był w tej sprawie inwestorem, umywa ręce i nie chce dalej występować w negocjacjach pomiędzy zainteresowanymi.
- Z uwagi na to, że PZD nie jest stroną wynikłego sporu pomiędzy właścicielem gruntu a wykonawcą, tym samym nie jest w stanie ustalić i wskazać podmiotów za to odpowiedzialnych - mówi Marta Gala, dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg w Myszkowie.
- PZD w Myszkowie może podejmować działania w zakresie postanowień zawartych w umowie z firmą Domax. Wszelkie spory PZD może rozwiązywać tylko i wyłącznie w zakresie umowy z firmą Domax. Pytanie odnośnie porozumienia z panem Madejem wykracza poza zakres umowy wiążącej PZD z firmą Domax - dodaje Marta Gala.
I chociaż z podpisanej umowy oraz z kodeksu cywilnego rzeczywiście wynika, że odpowiedzialność za magazynowanie i przechowywanie materiałów odpowiada wykonawca, a PZD włączył się początkowo w rozmowy, trudno oprzeć się wrażeniu, że w tej sprawie nie zrobił wszystkiego, co mógł.
Wszystko wskazuje, że sprawa znajdzie swój epilog w sądzie, choć Arkadiusz Mika, właściciel firmy Domax, wyraził chęć porozumienia w tej sprawie.
- Chciałem naprawić szkodę i dodatkowo zapłacić temu panu 5 tysięcy zł. Chciałem kupić działkę za 60 tysięcy zł, ale żadna z moich propozycji nie została przyjęta przez właściciela. Nadal podtrzymuję chęć rozwiązania tego problemu i biorę na siebie odpowiedzialność. Niestety nic nie wskazuje na to, żebyśmy mogli osiągnąć w tej sytuacji porozumienie - mówi Arkadiusz Mika, który tłumaczy, że sporną działkę wybrał do magazynowania materiałów, bo wskazał mu ją były sołtys Wojsławic.
Najnowsza propozycja firmy to wyrównanie, zagęszczenie i dowiezienie mas ziemnych w celu uzupełnienia nierówności i zadośćuczynienie w wysokości 3000 zł. Czy obydwie strony dojdą do porozumienia?
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?